Rozszerzona interpretacja zakresu rozporządzenia Bruksela I
Dla potrzeb stwierdzenia jurysdykcji sądu krajowego TSUE przyjął założenie, że obywatel UE ma także miejsce zamieszkania w UE.
Kilka tygodni temu przed Trybunałem Sprawiedliwości Unii Europejskiej zakończyło się postępowanie w sprawie G. v. Cornelius de Visser (C-292/10). W wyroku Trybunał musiał rozstrzygnąć m.in., czy w sprawie transgranicznej przeciwko osobie będącej najprawdopodobniej obywatelem państwa członkowskiego UE, której faktyczne miejsce zamieszkania pozostaje nieustalone, jurysdykcja może być określana na podstawie przepisów rozporządzenia Rady (WE) nr 44/2001 z 22 grudnia 2000 r. w sprawie jurysdykcji i uznawania orzeczeń sądowych oraz ich wykonywania w sprawach cywilnych i handlowych (Bruksela I). Trybunał udzielił odpowiedzi twierdzącej, ustanawiając tym samym niejako nowe domniemanie, prowadzące do rozszerzenia zakresu stosowania rozporządzenia.
Tło sprawy
Do niemieckiego sądu w Regensburgu wpłynęło powództwo złożone przez kobietę, która poprosiła fotografa o zrobienie jej sesji zdjęciowej, a następnie stwierdziła, że rezultat prac został bez jej zgody opublikowany przez autora na stronie internetowej. Zdjęcia zostały wykonane na terenie Niemiec, rejestr domeny („.de”) również wskazywał na Niemcy. Nie zostało natomiast ustalone, gdzie znajduje się serwer, na którym umieszczono witrynę.
Kobieta postanowiła szukać ochrony prawnej na podstawie art. 5 ust. 3 rozporządzenia Bruksela I stanowiącego, że „osoba, która ma miejsce zamieszkania na terytorium państwa członkowskiego, może być pozwana w innym państwie członkowskim (…) jeżeli przedmiotem postępowania jest czyn niedozwolony lub czyn podobny do czynu niedozwolonego albo roszczenia wynikające z takiego czynu – przed sąd miejsca, gdzie nastąpiło lub może nastąpić zdarzenie wywołujące szkodę”. Tu jednak wyłonił się szerszy problem, ponieważ sąd uznał za niepewne, czy w tej sprawie rozporządzenie winno mieć w ogóle zastosowanie.
Zgodnie z artykułami sekcji 2 precyzującymi zakres zastosowania rozporządzenia, jego normy stosuje się do pozwanych, którzy mają miejsce zamieszkania lub siedzibę na terytorium Unii Europejskiej. W analizowanym przypadku ani powódka, ani sąd nie byli w stanie stwierdzić z całą pewnością takiej przesłanki – dane ze stopki strony internetowej wskazywały na rzekomy adres w Holandii, jednak poszukiwania z udziałem pomocy konsularnej nie przyniosły rezultatu. Z drugiej strony nic nie wskazywało na to, aby miejsce zamieszkania pozwanego znajdowało się gdzieś poza terytorium UE ani też na to, by miał on obywatelstwo jakiegoś państwa trzeciego. Z powyższych względów sąd zdecydował się na doręczenie pozwu w drodze publicznego zawiadomienia, zgodnie z niemieckim prawem procesowym cywilnym, mimo wątpliwej zgodności tego kroku z prawem unijnym z uwagi na transgraniczny charakter sprawy.
Obywatelstwo jako kryterium pomocnicze?
Zagadnienie stało się o tyle problematyczne, że przez lata stosowania rozporządzenia (a wcześniej konwencji brukselskiej, będącej jego poprzedniczką) dominowało powszechnie stanowisko, że obywatelstwo osoby pozwanej nie powinno mieć znaczenia dla sądu, jeżeli tylko spełniona jest przesłanka domicylu na terytorium Unii. Co do osób, których miejsce zamieszkania bądź siedziba znajdują się w państwie trzecim, art. 4 ust. 1 jednoznacznie wyłącza je spod zakresu stosowania rozporządzenia, odsyłając w tej materii do odpowiednich przepisów praw krajowych państw członkowskich o tzw. jurysdykcji nadmiernej (wyjątkiem są przepisy dotyczące jurysdykcji wyłącznej i umownej). W konsekwencji próba odwołania się przez sąd rozpoznający sprawę do obywatelstwa pozwanego jako podstawy stwierdzenia względem niego swojej jurysdykcji oznaczałaby podważenie dotychczasowej linii.
Trybunał Sprawiedliwości postanowił w tej sytuacji oprzeć się dodatkowo na okoliczności, że brak było wskazań na to, by pozwany miał swoje miejsce zamieszkania poza Unią Europejską. W orzeczeniu stwierdzono, że „art. 4 ust. 1 rozporządzenia nr 44/2001 należy interpretować w ten sposób, że nie stoi on na przeszkodzie stosowaniu art. 5 pkt 3 tegoż rozporządzenia do powództwa o stwierdzenie odpowiedzialności ze względu na prowadzenie witryny internetowej wniesionego przeciwko pozwanemu, który jest prawdopodobnie obywatelem Unii, ale którego miejsce pobytu jest nieznane, jeśli sąd rozpoznający sprawę nie dysponuje wiarygodnymi przesłankami pozwalającymi stwierdzić, iż wspomniany pozwany zamieszkuje w rzeczywistości poza terytorium Unii”.
Nasuwa się wniosek, że tym samym Trybunał uzależnił od istnienia „wiarygodnych przesłanek” możliwość powoływania się na art. 4 ust. 1 jako normę wykluczającą stosowanie rozporządzenia. Nastąpiło zatem przyjęcie swoistego nowego domniemania procesowego, zakładającego, że obywatel UE ma miejsce zamieszkania w UE, o ile nic nie wskazuje na odmienny stan rzeczy. Trybunał nie wypowiedział się jednak szerzej co do tego, jak konkretnie miałyby się przedstawiać takie przesłanki, aby mogły być uznane za wiarygodne. Nie jest też jasne, do jakiego stopnia należałoby weryfikować owo posiadanie przez pozwanego obywatelstwa państwa członkowskiego. W wyroku użyto sformułowania „jest prawdopodobnie obywatelem Unii” (ang. „is probably a EU citizen”, fr. „est probablement citoyen de l’Union”). Pozwalałoby to snuć luźną analogię do instytucji uprawdopodobnienia, które w nauce procedury cywilnej jest traktowane jako środek nieco słabszy aniżeli udowodnienie, ale w przypadkach określonych ustawą wystarczający dla sądu.
Komentarz
Wydaje się bezsporne, że przyjęte domniemanie ma charakter wzruszalny. Nie zmienia to jednak faktu, że w praktyce do jego obalenia mogłoby okazać się niezbędne aktywne działanie strony pozwanej. Oznaczałoby to, że pozwany pozostający w rzeczywistości poza zakresem stosowania rozporządzenia byłby zmuszony do podejmowania czynności procesowych celem wykazania tej okoliczności. W ten sposób stałby się on uczestnikiem postępowania w zakresie kwestii wstępnej. Z kolei brak takiej aktywności mógłby sprawić, iż w obliczu niestwierdzenia braku jurysdykcji sąd wyda przeciwko pozwanemu orzeczenie, jako że TSUE w uzasadnieniu rozstrzygnięcia dopuścił wydanie wyroku zaocznego na podstawie stosownych przepisów prawa niemieckiego (uzasadniono to argumentem, że odrzucenie takiej możliwości faktycznie pozbawiłoby powódkę dostępu do wymiaru sprawiedliwości, co jest sprzeczne z postulatami przyświecającymi tworzeniu wspólnej europejskiej przestrzeni sądowej). Ze względu na brak jurysdykcji postępowanie byłoby zapewne dotknięte nieważnością, ale tę okoliczność również w dalszej perspektywie trzeba byłoby jakoś wykazać. W konsekwencji, niezależnie od obranej drogi, pozwany i tak zostałby włączony w sferę oddziaływania sądu państwa członkowskiego UE mimo braku dostatecznego ku temu łącznika.
Orzeczenie w sprawie de Visser wydaje się mieć istotne znaczenie w kontekście toczącej się debaty nad rozszerzeniem podmiotowego zakresu zastosowania rozporządzenia. Według planów zaproponowanych przez Komisję Europejską kilkanaście miesięcy temu stosowanie norm aktu Bruksela I po nowelizacji miałoby zostać rozciągnięte na pozwanych z państw trzecich, eliminując tym samym stosowne przepisy krajowe. Jako że Parlament Europejski na razie odnosi się do tego pomysłu z rezerwą, tym większej wagi nabierać będą wyroki TSUE rozszerzające ów zakres metodą małych kroków.
Wyrok można uznać za kontrowersyjny również z innego powodu. Oto bowiem w tym samym orzeczeniu Trybunał przyjął stanowisko odmienne od powyższego o 180 stopni w kwestii sposobu ustalania właściwego prawa materialnego. Sędziowie stwierdzili, że w obliczu braku pewności co do domicylu pozwanego na terenie UE nie mogą mieć zastosowania unijne regulacje określające takie sposoby. Rozbieżność między tym poglądem i równoczesną aprobatą dla przyznawania jurysdykcji w oparciu o akt prawa unijnego na bazie tych samych przesłanek wydaje się co najmniej jaskrawa.
Bartosz Trocha, Zespół Rozwiązywania Sporów i Arbitrażu kancelarii Wardyński i Wspólnicy